25 maja 2007

Hans i Oler II

No dobra, powiem to: byłyśmy genialne i wspaniałe i w ogóle: emisja głosu porządna i pianino i gitara i scena w Molierze przy ulicy Szewskiej 13 i te oklaski, ach, ach!!:) A teraz niech ktoś mnie kopnie, bo muszę zacząć w końcu tą sesję i nie wiem, jak to się może skończyć...;-/ O, świecie błękitny, rozśpiewany, pachnący, o białe obłoki po nocnym niebie sunące nad... miastem...:) I ta noga Hanki wyłaniająca się gdzieś znienacka...:) Właśnie to zdjęcie doskonale oddaje nasz duet :D
Dziękuję! :-)

23 maja 2007

Hans i Oler :)

Hania prosi Oleńkę o wystąpienie razem z nią w Molierze. Oleńce jest bardzo miło i w ogóle - wzniośle się zrobiło dookoła. Podczas, gdy uruchamiają jej się wszelkie motywy i konteksty literackie z cyklu: Muzyka - zaprzeczenie śmierci (Pan Z.:), Śpiew to istnienie: tchnienie wokół nicości. Oddech w Bogu. Wiatr (wielki Rilke), gdy bohaterami snów jej są Orfeusz, Arion, Amfion i Apollo i zaczyna pieśnią całe ogarniać niebiosa i ziemię całą widzieć poprzez śpiew (jak u Leśmiana), i rosną jej skrzydła z nut, a ciało oplata mgiełka półkropelek, ćwierckropelek, Hania widzi to zupełnie inaczej - konkretniej bardziej o wiele, a mianowicie jako

ratowanie dupy

Olu, musisz mnie uratować. W ten czwartek jest znów ten WIECZÓR TALENTÓW i teraz koniecznie (!) muszę wystąpić. Oczywiście wszyscy zdają egzaminy i nie mają czasu, więc ja będę śpiewać z Tobą:D:D:D:D Bo my jesteśmy zgrane i nie potrzebujemy żadnych prób. Przedstawimy jakiś  nasz stary numer i po bólu. Koncert jest w czwartek o 19:00 w Molierze. Olek, co śpiewamy? Ja fort Ty git + pomruki jakieś do tego i jest super utwór. Więc jak? Co p-rrroponujesz? 9...) Wiem, wiem... Też  Cię kocham...:* Czekam na odp
Hans

I może dzięki tej odmienności tak się zgrywamy i osiągamy nasze małe-wielkie sukcesy na scenach całej Polski :D:D i stąd też wynika nasze "prężne" działanie:))) Hans sprowadza mnie z obłoków na ziemię, a ja go dźwigam w niebiosa patetyczności, ach, och:) I fajnie jest:))

21 maja 2007

18 maja 2007

...

....w śniegu przekwitłych kwiatów kasztanowych, w rozlanym niebie, w łące...........

17 maja 2007

mimo wszystko - maj! :)

Nad zapachy bzów - wiatr w Twoich włosach 
Nad błękit nieba - zieleń Twoich oczu 
Nad delikatność kwiatów - Twój miękki policzek 
Nad blask gwiazd - Twój jasny uśmiech 
Nad ciepło wiosny - ciepło Twoich dłoni...:)

W jakiś konceptyzm, manieryzm i epigoństwo popadam dla Ciebie, ale choć metafory wzniosłe, kiczowate, wyświechtane - acz proste i prawdziwe, a może właśnie tak już oklepane, że nic w nich  niezwykłego - i całe szczęście. Zdarzają mi się co dnia te zwykłe cuda i na żadne skomplikowane i wyrafinowane narracje nie pragnę ich zmieniać. Bo jakże to miłe, gdy każdy dzień jest świętem...

Wreszcie jest ktoś, kto jest mną - usłyszałam na wykładzie pana Maja, zbudziłam się i zanotowałam - chyba z Jacka Podsiadły. Cóż, głupio mi tak spać na wykładach pana dra, ale sen był wczoraj silniejszy, po niedospanej nocy przed lekcją.
Uczniowie zresztą też mi zasnęli, "no nie no, ja mam nadzieję, że to z powodu niskiego ciśnienia, nie żebyście się nudzili...";)) Oczywiście, że łudziłam się, że jak nie porwie  ich Transakcja wojny chocimskiej, w której co drugie słowo wyjaśniłam w przypisach, no to może chociaż Pamiętniki Paska, ale się przeliczyłam...:) Nie chcieli tez ze mną bardzo rozmawiać, więc rozmawiałam sobie ze sobą, a oni się patrzyli zadumani w moje dziwne podniecenie. Wiedziałam, ze popełnię błędy, które zawsze popełniam, że dostanę głupawy i będę generować :) nielogiczne i niejasne zdania sobie a Muzom, ale cieszę się ogromnie, że mówiłam i czułam się tam na środku dziwnie swobodnie, bo przecież zdarzało się w moich praktykach pedagogicznych, że nie potrafiłam mówić wcale. Sarmaci golili się... specyficznie...;)) Uratował mnie Kaczmarski i Dobre rady Ojca Pana - klasa pobudziła się na koniec wielce, słysząc zbereźną stylizację i nawet zaczęli dyskutować właśnie z tym tekstem - kontekstem:)

-Podobało się?
-Taaaak?
-A co się Wam podobało?;-)
-............... ;-)
-Już ja wiem, co...:)

Dzięki Ci, Jacku!!:) Nawet słyszałam, że chłopaki sobie nuciły refren, a pan doktor B. jak jeden mówi do drugiego: - Ty ksenofobie! - więc może jakieś tam cele pedagogiczne zostały osiągnięte...:D Trele morele, ja chyba nie chcę już być belfrem i osiągać takich celów... v_v

Jacek K. przyszedł też z pomocą do tematu eseju, którego za cholerę nie mogłam wymyślić. Esej jeszcze trzeba dokończyć, o ile to esej, bo wcale tego taka pewna nie jestem. Pisałam o samotności artysty w jego wierszach. Zobaczymy, co z tego wyniknie. Oby zaliczyć...;-/

Co jeszcze chciałam napisać... Że podoba mi się, jak Lidzia pyta zawsze - Jak żyjesz? - nie -Co słychać? To o wiele wartościowsze i piękniejsze pytanie, konkretniejsze też, bo ileż nam mogą prosto i krótko powiedzieć przysłówki... Stwarza też okazję do porównań:) Zwłaszcza, gdy spotkania trwają krótko i trzeba się streszczać, a tak teraz niestety jest - ot, takie widzenia w przerwach między zajęciami, w pośpiechu nieustającym... Bardzo chciałam to tu napisać, bo to miłe zdarzenia, gdy Lidka pyta serdecznym głosem -Jak żyjesz?:)

Wreszcie jest ktoś, kto jest mną - tak mi się wydaje, że w tym całym kryzysie siebie, widzę jakieś światełko w tunelu, szparkę drzwi wyjściowych z tego pokoju-niepokoju, w którym przebywam w ostatnim czasie. Uczelnia przytłacza mnie, straciłam wiarę w celowość tego, co robię, moje zaległości i braki, które są tak potrzebne w dzisiejszym świecie - niepokoją mnie. Coś się mi udziela, jakiś wielki owczy pęd świata dookoła, w którym nie chcę uczestniczyć, przed którym z całych sił się bronię. Cele, które kiedyś motywowały do pracy - zniknęły. Więc rozmyślam i medytuję w poszukiwaniu pomysłu na moje życie, które nagle budzi się do odpowiedzialności, samodzielności, nie wiem - do zupełnie nowego rozdziału. Pomysł na moje życie.
Na nasze życie... ^^...

I mimo wszystko mi zielono ... =)

9 maja 2007

Olerek liryczny :D

Na taki maj, przy Twoim boku, czekałam od zawsze. I kiedy wtulona w Ciebie oddycham tym powietrzem, przepełnionym zapachem, roztańczonym śpiewem kosów i wilg - milknę z zachwytu, ze szczęścia, z podziwu dla tej chwili, by niczego z niej nie pominąć, nie uronić, nie przeoczyć.

Kochany, ja zawsze sama byłam na tym świecie i jego pięknem otulałam swoją samotność. Zadomowiłam się pośród drzew, łąk, parków, polnych i niebieskich dróg. Pokażę Ci najpiękniejsze ścieżki...:**
 

Hania to ma rację, że nazywa mnie stworem poetyckim:)) Stwór poetycki - coś jak barbarzyńca w ogrodzie...:)) Ech, Hania, bez Olera jesteś sknera, jam bez Hani jest do bani, a bez Hansa jestem franca (s czytać trochę jak c, albo na odwrót, to się zrymuje lepiej;-) Ej,  zaczynam gadać głupoty:))

O, maju, maju, maju szalony...!
Pozdrawiam!
-Wasz stwór poetycki =)

6 maja 2007

mój ląd

...Twoje ręce to mój ląd
wiem nie utonę...


1 maja 2007

maj...

...No i maj. Najdłuższy weekend....bla, bla, bla, jaki tam weekend... Oto jest mój weekend:
- esej
- polemika
- praca na metodykę
- konspekt lekcji
- referat na filozofię języka
- lektury na literaturę rosyjską
- lektury na opcję, bo w maju trzeba mi się przejść na zerówkę do Pana dra M. ...:-)

Dobrze jest nie mieć miesiąc Internetu. Naprawdę dobrze.
Siedzę sobie w pokoju, słucham Programu Pierwszego Polskiego Radia (Maj polskiej  piosenki...:)) i jem jogurt gruszkowy:) I zaraz pisanie.... v_v...

Kiedyś tyle miałam światu do powiedzenia, a dziś... Pisać chce się dopóki ma się głębokie przekonanie, że coś się odkrywa, że to jest nowe. Wtedy entuzjastycznie porywa się z motyką na słońce. A potem... potem człowiek się starzeje:),nie oddaje dr B-emu w terminie żadnej pracy i ma się nadzieję, że prof. C.  jednak zgubi tą, którą oddałaś...:) Zastanawiasz się nad każdym głupim zdaniem, wszystko chłodno kalkulujesz, męczysz... W liceum byłam przekonana, że potrafię napisać wszystko!! Ech, starość, wyzbywanie się złudzeń...

Tak samo jest z marzeniami. Kiedyś miałam tyle szalonych marzeń, a teraz mam tylko PLANY. Marzenia się spełnia, plany realizuje - a to nie to samo... Nic tak nie nadaje życiu sensu jak marzenia. Z nimi się fruwa, do nich się biegnie. Plany jak plany...

Moje życie ostatnio stało się bardziej pospolite niż zwykle. Utraciło pewien czar...
Jakaś zupełnie inna ja. Mam czasami wrażenie, że tak dawno nie byłam u siebie, że coś bez powrotu zgubiłam, że straciłam tą cząstkę siebie, która pozwalała mi uniezwyklać świat, cieszyć się z drobiazgów. Studia wysysają ze mnie soki, dookoła tyle się zmienia, wykruszają się powoli pewne znajomości, ludzie pokazują swoje prawdziwe oblicza...
Jedyne co trzyma mnie przy życiu to zielona, słoneczna kraina, mój zaciszny dom pod lasem, te dwa kochane potworki moi bracia i Ty, Ukochany :-**