25 grudnia 2014

"Narodziny dziecka są wyrazem czułości Boga" - zasłyszane dzisiaj w audycji radiowej

Mój ulubiony ksiądz, ksiądz L., mówiąc o Bożym ukryciu, o tym, jak wymyka się On naszym definicjom i wyobrażeniom, powiedział (a może napisał, tylko nie mogę sobie przypomnieć, gdzie?), że Bóg przeziera przez takie wydarzenia, jak miłość, śmierć, narodziny dziecka. Tak - przeziera. Łagodnie i ciepło. Niewypowiedzianie. Gdy już w końcu urodziłam (a poród długi, całonocny...) i mogłam wziąć je na ręce, płakałam z tego ogromu niewypowiedzianego. 

Od 30 listopada jest z nami Hania. Jest maleńka. Jest piękna. Jest skarbem. 

Boże, wiesz, jaka ze mnie marna katoliczka. Kościół stał się dla mnie ostatnimi czasy (...od kiedy z naszej parafii odszedł ksiądz L. ...) jedynie rutynową wyprawą, czasem miłą okazją do pobycia w swojej wiejskiej społeczności; modlić się od dawna nie umiem, a dla bliźnich bywam okropnie złośliwa. Ale wiesz także, jak bardzo Ci zaufałam, jak wielkim aktem wiary była dla mnie cała droga z Hanią - od poczęcia do narodzin.  A narodziny to przecież dopiero początek.

„Uwierzyć nie znaczy spocząć na pewnikach, lecz odważnie przyjąć zaproszenie i wejść samemu na scenę, wejść w wydarzenie.” (T. Halik - mój drugi ulubiony ksiądz).

Tak, weszłam w To Wydarzenie i mogłam Ciebie doświadczyć. Zaufałam Ci wtedy najmocniej na świecie, bo wiemy - i Ty, i ja, że wydarzenie bywa czasem dramatem. 

„Wejść w wydarzenie znaczy wejść na scenę, wejść w dramat."
„Chrystus, prawda, wiara dzieją się w akcie dawania, służby, wychodzenia poza siebie.”
„Boga nie ma – Bóg się dzieje.”

Dziejesz się nam, Boże, każdego dnia. 

Dziękujemy Ci za Hanię. 


[Wszelkie cytaty pochodzą z książki "Teatr dla aniołów. Życie jako religijny eksperyment", którą recenzowałam tutaj.]

14 komentarzy:

  1. Jakie piękno macierzyństwa z Ciebie bije..

    Wiele słów, które napisałaś są i moimi, tylko dla mnie wyprawa do kościoła już odchodzi w niebyt. Nie umiem ufać Bogu, zbyt wiele się stało...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję.

      Wiem, Kasiu. I powiem Ci też, że taka reakcja to... normalna reakcja. Co by nie powiedzieć, jakby nie patrzeć - wiem, że Miłość powinna być na dobre i na złe, ale bunt przeciw Niemu... - lepszy niż obojętność, niż nijakość. To nawet dowód na to, że Twoja wiara jest żywa. To dobry omen. - to wszystko z Halika moja wiedza. I z ks. L.

      Do kościoła nie chodzę od ponad dwóch miesięcy. Najpierw byłam chora, a w ciąży na siebie bardzo uważałam, a teraz karmię i jeszcze jakiś czas to potrwa.

      Bóg to na szczęście nie kościół. Nie wyłącznie.
      Ściskam Cię :*

      Usuń
    2. A może właśnie ja kochać nie umiem i dlatego... nie rozmawiam z panem Bogiem... zawiódł mnie, odwócił się i nie pomógł. A mógł... kilka kamyczków, w końcu przeważyło...

      Usuń
    3. A gdyby mój Proboszcz przeczytał zdanie, że Bóg to nie kościół, spaliłby Cię za herezję.

      A jeszcze się dowiedziałam, jak nasz nowy wikary traktuje dzieci w szkole - obrzydliwe

      Usuń
    4. Kasiek, umiesz - a Mela? Nie mów mi, że to nie była miłość. Co z tego, że do kota. Umiesz kochać. Miłość do Boga to nie tylko rozmowa, nie tylko... Trudny, wielki temat. Tak samo jak cierpienie i Boga w nim rola. Moi ulubieni księża nauczyli mnie też, że z tym interwencjonizmem Boga w nasze losy to jest różnie. To zabrzmi okrutnie, ale nie zawsze nam może pomóc - szanuje naszą wolność. A czasem to jest tak, że pomaga, a my tego w swoim ludzkim rozumieniu nie widzimy. Bo widzimy za mało, a On ma lepszą perspektywę... Zresztą trudno mi mówić, bo nie wiem, o co chodzi. Nie są to proste tematy i nie na komentarze na blogu, a na porządną, spokojną rozmowę w cztery oczy i w dwie kawy ;)

      Nie przejmuj się, nie jestem wcale pewna, jak zareagowałby mój proboszcz, choć w sumie jest chyba bardziej otwarty na dyskusję i ludzki. Ech, Ci urzędnicy Pana Be...

      Usuń
    5. Może kiedyś się tej kawy napijemy :)

      Mój proboszcz nie jest otwarty, albo robi z Ciebie głupią, albo powie, że szatan Cię opętał...

      Kochać nie umiem, trudno, umiem wiele innych rzeczy... Na razie wracam do czczenia potęgi rozumu... nie mam siły na wiarę. Do kościoła pójdę... na pogrzeb kolegi. Bo Bóg miał kolejny genialny plan ;/

      Usuń
    6. ...to rzeczywiście smutne. I to właśnie taki moment, że lepiej nie nadużywać słów, w ogóle, jakichkolwiek. Są głupie i głuche, jakiekolwiek pocieszenia, jakiekolwiek uzasadnienia.

      Jeszcze mocniej Cię przytulam :* i już nie gadam, nie filozofuję.

      Usuń
  2. filozofia jest doskonała gdy jest abstrakcyjna i ogólna, jak ustawa... gdy dotyka serca, bliskich, tych których znamy, eudajmonia jest tylko pustym, napuszonym słowem, które dziwi znajomych, a nie niesie za sobą treści. Jest bezduszne i nie ma zastosowania. Jesteśmy stoikami, dopóki nas nie dotknie ciężka dłoń losu, a wtedy żadna rada Wielkich Myślicieli nie działa... pomaga wujek Płacz i Ciocia rozpacz. Na razie jest tylko Pustka...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dlatego rację miał Herbert, pisząc "Do Marka Aurelego". Dokładnie rok temu przerobiłam ten wiersz... dogłębnie i całą sobą. W swoim wielkim szczęściu wciąż pamiętam... I chcę pamiętać.

      Usuń
    2. Dlatego do mnie trafia cytat, który właśnie wrzuciłam na FB Żaden człowiek nie jest samoistną wyspą; każdy stanowi ułomek kontynentu, część lądu. Jeżeli morze zmyje choćby grudkę ziemi, Europa będzie pomniejszona, tak samo jak gdyby pochłonęło przylądek, włość twoich przyjaciół czy twoją własną. Śmierć każdego człowieka umniejsza mnie, albowiem jestem zespolony z ludzkością. Przeto nigdy nie pytaj, komu bije dzwon: bije on tobie.

      Jestem umniejszona, jakby ten mokry fragment lądu przeciekał mi przez palce i znikał w bezbrzeżnej toni. Najgorsze, że dociera do mnie, że ludzie odchodzą, mówienie, że są z Nami, jest tylko małym pocieszeniem. Nie ma ich. Gdzież są, jeśli są? Jak bliska jest mi postawa pełna zwątpienia Kochanowskiego, do niego jednak przyszło pocieszenie, u mnie się nie zanosi. Ludzie odchodzą i ich już nie ma, nie napijemy się z nimi kawy, nie pójdziemy na piwo, nie uściskamy ich... nie powiemy mu jak ważni są dla nas. Pamiętasz rozpacz Ani, gdy zmarło jej dziecko? O to chodzi... Paweł nie przeżyje reszty życia, nie pozna miłości, nie będzie ojcem... Nie powiedziałam mu jak fantastycznym facetem był. I nie powiem. Jedyne co mogę mu dać to wiązankę kwiatków... dotyk zimnej lakierowanej trumny. I później... później zatrze się w pamięci, jak wielu innych, odejdzie...

      Usuń
    3. Wiem, to straszne.
      Przykro mi.
      Śmierć nie ma żądnego sensu. To absurd, skandal, pustka, bezsens.

      Ale zanim zaprzesz się Boga, pomyśl, że On też doświadczył tego bezsensu.

      Wiem, znów się wymądrzam. Internet to złe medium w pocieszaniu. Słowa napisane brzmią inaczej... :(

      :*

      Usuń
    4. nie chcę rozmawiać o Bogu. Szkoda mi na to siły. Już.

      Usuń
  3. Oleńko gratuluję... nie wątpię, że będziecie cudownymi, mądrymi rodzicami, czego Wam życzę.
    przesyłam uściski dla Waszej trójeczki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy, Elu :*

      Trzymaj się, kochana. Wiem, że to nie jest dla Ciebie łatwy czas...

      Usuń

Komentarze mogą pojawić się z małym opóźnieniem - są moderowane.