"Bo to, co napisane, można odtwarzać w
nieskończoność. Bez ograniczeń przeżywać uroczystość słów lub też smakować ich
gorycz." - napisałam w recenzji "Dzienników" Anny Frank.
Smakuję gorycz Twoich słów. Smakuję, bo tylko to mi jeszcze pozostało. Rzadko to robię, ale robię - chyba z konieczności potwierdzenia, że one naprawdę padły. Z posiadania dowodu, ile słowem można zburzyć i jak bardzo można nim zranić. Słowem można zniszczyć - wszystko, naprawdę wszystko. Nie pojmuję, że koniec znajomości może nastąpić właśnie w ten sposób. Zazwyczaj to milczenie niszczy przyjaźnie.
Nie żebym się żaliła - należało mi się. Nie, żebym Cię obwiniała - przyczyniłam się do tych słów, sprowokowałam je - choć niezupełnie świadomie. Chyba po prostu napisaliśmy je w nieodpowiednim czasie, w nieodpowiednich okolicznościach. Bo naprawdę gorycz i moc niszczenia tych słów jest nieproporcjonalna do błahości i banalności powodu naszej kłótni. Ale teraz, gdy już padły, wydaje mi się, że po nich najstosowniejsza może być już tylko cisza. Nieskończona.
*
30 kwietnia, wtorek - ta sama codzienność, która przytłacza mnie od tygodni. Wpół do ósmej, ciepły poranek, biegnę z biura do biura. Między sklepem i kościołem zatrzymuje mnie M. i na oczach licznie zgromadzonych ludzi stojących na przystankach nieopodal wręcza mi niebieską kopertę: "-To jest moje podziękowanie dla Ciebie". Nie wiem, co się dzieje, nie wiem, jak zareagować, jestem totalnie zaskoczona, przytulamy się. Docieram do biura, czytam własnoręcznie napisany, pięknie ozdobiony list - raz, drugi, trzeci i pozwalam sobie na kilka łez radości.
Wdzięczność i dobro przelane na papier - jak wielkie, jak uroczyste. Wiem, jak to jest powierzać papierowi najważniejsze dla nas słowa. Wiem, jak to jest, gdy boimy się o nie, bo wypowiadane są takie kruche, tak podatne - na rozproszenie, szum, nieporozumienie, pośpiech, zapomnienie... Bardzo Ci dziękuję, M., bo to, że wolałaś napisać, niż powiedzieć, świadczy o tym, jak ważna była dla Ciebie przyczyna Twoich słów. Nie spodziewałam się, że spotkanie z poezją Wojtyły tyle może znaczyć. Że mój śpiew może być "cząstką nieba tu na ziemi". Dziękuję. Dziękuję, że mogę smakować uroczystość i piękno Twoich słów - w nieskończoność.
Szkoda, że coraz mnie jest ludzi, którzy umieją powiedzieć, napisać coś dobrego. Tylko słowa które ranią, czyny które zabijają uczucia przychodzą tak łatwo...
OdpowiedzUsuńTrudno powiedzieć coś na temat proporcji... Ufam, że w ludziach jest wiele dobra. Oczywiście moje doświadczenia są różne, ale chyba niemiarodajne, żeby pokusić się o podsumowania. I ci, co ranią, nie do końca są tacy źli. Trudno uogólniać.
UsuńAle rzeczywiście - dostać list w dzisiejszych czasach i to tak wspaniały - to rzadkość. Dlatego o tym piszę :)
Całusy!
Lubiłam pisać listy.
UsuńOleńka ja ostatnio jestem zraniona i zdołowana. Wierzę, ze w każdym jest dobro, ale jestem ostrożna.