25 czerwca 2011

rozdarcia

Nie ma wyborów. Są tylko rozdarcia. 

Tak łatwo się mówi: możesz być tu albo tam. Możesz zrobić to lub tamto. Możesz zostać tym lub kimś innym. Poważne lub niepoważne decyzje podejmowane pod wpływem krótszej czy dłuższej chwili to domena powieści. Tam bohaterowie mogą spakować swoje ograniczone istnienie w jedną walizkę i ostentacyjnie wyjechać, by odnaleźć się na nowo, rozpocząć inne życie i takie tam - w zależności od poziomu książki. Mogą uciekać, odchodzić, odnajdywać się i powracać. Ich ontologia pozwala na ryzyko. Bagaż i bilet są nieistotne.

Poezja jest bardziej wyrozumiała, świadoma naszych ograniczeń, bliższa życiu, bardziej ludzka, prawdziwsza. Rozumie mnie, wieczne moje rozdarcie: pomiędzy tu i tam, miłością i nienawiścią, przywiązaniem i pragnieniem niezależności, chwilowością emocji i stałością zasad, lękiem i pragnieniem zmian, niemożnością i pragnieniem, marzeniami i ich nierealnością, pustką i łaknieniem pełni. Między pojedynczością istnienia i ogromem świata. 
Poezja wie, że przemijam. 

Kalkuluję i planuję posunięcia - te drobne i te dużej wagi. Szczegóły i ogóły. Fraszki i istotności. Jestem ograniczona czasem i przestrzenią. Innymi ludźmi. Ciałem i rozumem. Moje serce wiele zniesie, ale jego wytrzymałość także ma granice. Muszę je chronić.

Rozdarcie pomiędzy jest nieustanne. Nie ma ucieczki od rozdarcia. Kiedy wybieramy jedno - drugie pozostawia ranę. Kiedy tkwimy w drugim - cierpimy z braku pierwszego. 

Wolność rodzi rozdarcia. Rozdarcia rodzą cierpienie. A cierpienie jest niepojęte. 
Ale chociaż rozdarcia można pojąć.
Pojęłam.

6 komentarzy:

  1. Może warto czasem uwolnić się od ciasnego (wprawdzie o szerokich, platońskich barach) gorsetu dualizmu?
    Mocny wpis, takie lubię. Będę o nim, nad nim myślała.
    L.

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba nie potrafię, przynajmniej w tych przypadkach nie istnieje dla mnie opcja trzecia. Można się wznieść - owszem - ale tylko teoretycznie. A teoria jest obok życia.

    W życiu zaś można po prostu o tym zapomnieć i nie myśleć. Wtedy rozdarcia są mało istotne.

    Niestety - ostatnimi czasy życie samo popycha w takie myślenie.

    Dzięki.

    Pozdrawiam!

    ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Miałam na myśli właśnie, aby nie mnożyć opcji ponad konieczność. Nie ma dwóch czy trzech opcji, są tylko odcienie, migawki, półuśmiechy i przekąsy tego samego, jednego, całości:)

    Ukłony!
    L.

    OdpowiedzUsuń
  4. Odcienie, migawki - owszem, ale w emocjach, wrażeniach, uczuciach mniej lub bardziej intensywnych.
    Ale w konkretnych życiowych sytuacjach - nie. Jestem albo nie. Tu albo gdzieś indziej. Mam albo nie mam.

    Nawet jeśli to wszystko jest częścią jednego mojego życia, to ono wywołuje rozdarcia na pół. A może na jeszcze więcej części...

    OdpowiedzUsuń
  5. Często jest chyba też taka, że wybierając jedno, zaczynamy zastanawiać się nad tym, co by było gdyby przyszło mi wybrać tą drugą możliwość. Myślę jednak, że jeśli pierwsza decyzja była podjęta z namysłem i wydaje się dobra, choć może nie odpowiada na wszystkie nasze potrzeby, warto się jej trzymać. Pozdrawiam serdecznie! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Prawda, jest też i tak.

    Decyzja przemyślana była. A przede wszystkim - POKOCHANA była moja decyzja. Nasza. Ale jej skutki nie były już takie dobre. Bo nie wszystko w życiu zależy od nas (jeśli ktoś twierdzi, że wszystko - jest bardzo naiwny i mało wie o życiu).

    Więc UFAMY, że mimo wszystko to była dobra decyzja. Za mało nam o jedno życie - by sprawdzać te inne, opcjonalne.

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń

Komentarze mogą pojawić się z małym opóźnieniem - są moderowane.