Mam nadzieję, że nie odchoruję tej wyprawy, bo tam na górze wiało, że hej, ale bardzo się cieszę, że w końcu się zorganizowaliśmy i udało się nam gdzieś wyrwać! :)
Nie weszliśmy na sam szczyt, szlak był zbyt oblodzony, bez kijków byłoby to zbyt lekkomyślne i - z moim tempem i techniką zejścia po ośnieżonych ścieżkach - zastałaby nas tam chyba noc (a dobrze wiemy, jak to jest, gdy noc zastanie nas na szlaku...:o)).
Widoki były cudne.
Bardzo fajne zdjęcia. Podziwiam, że wybraliście się na coś takiego, nawet z kijkami ;) Widoki rzeczywiście piękne. Pozdrawiam bardzo serdecznie! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, Jakubie, za wizytę i ślad po niej :)
OdpowiedzUsuńTez nas podziwiam, bo, choć uwielbiamy wędrować, to wybranie się na jakąś wędrówkę jest nie lada osiągnięciem! :)
Faajnie:) Aż zaczęłam wspominać wycieczkę ubiegłą i odliczać do kolejnej. No to 62, 61...
OdpowiedzUsuńNo ba, ale wspomnienia są później niepowtarzalne. I zdjęcia :)
OdpowiedzUsuń@żuczku - cieszę się, że Cię zainspirowały moje zdjęcia :)
OdpowiedzUsuń@Jakubie - niepowtarzalne!!!