25 lutego 2009

nie jest dobrze

Drgawki nóżek i skrzydełek, utykanie na jedną łapkę, szmery przy oddychaniu, osłabienie,  brak apetytu i bardzo rzadkie kupy, opadnięte prawe skrzydełko...
- a nadal nam śpiewa. Tak radośnie, tak czule...

Boże, nie zabieraj nam go...



19 lutego 2009

co z Ćwirkiem

...a z Ćwirkiem - hmm... lepiej, choć to teraz trochę inny ptaszek. Słabiutki, mniej śpiewa, mniej fruwa, szybciej się męczy, bardzo schudł - same kości i piórka. Przeżył krytyczny okres, nawet pięć dni po wypadku drgawki ustąpiły zupełnie. Później niestety wróciły, a dwa dni temu ustały i mam nadzieję, że już nie wrócą. Gdyby tak słońce, gdyby tak ciepło - a tu co? Niże, śniegi, chmury... A papugi to najczulsze barometry: nawet nadpobudliwa Klarysa drzemie całymi dniami.
W każdym razie - nasz mały pacjent jest pod pilną obserwacją i zrobimy wszystko, żeby odzyskał siły. Na razie odzyskał apetyt, więc wszystko na dobrej drodze.

13 lutego 2009

Bo czasem proste rzeczy nie wychodzą...

...na przykład takie placki ziemniaczane. Bo ja tak zawsze wszystko na oko, a oko moje w dziedzinie kulinarnej to nie jest najprecyzyjniejsza miara... Efekt:

Marek (chcąc mnie pocieszyć): -Bardzo dobre! Tylko mało słone. W ogóle jakby niesłone. Trzeba tylko dosolić, poza tym są bardzo smaczne!!!
Dominik (najbardziej szczery): -Fuj, jeszcze nie jadłem tak niesolonych placków. Z tym sosem* nie czuć tak bardzo, ale naprawdę paskudne.
Paweł (dyplomatycznie): -No zjadłem przecież!! Tylko trochę za słone.**
Tata (zwrócił uwagę na konsystencję): - No te placki dobre były, tyle że trochę takie podeszwy.
Piesek: nie narzekał.

* sos pieczarkowy. ((Powodowana sentymentem do pewnego baru mlecznego, w którym zajadałam placki ziemniaczane z sosem pieczarkowym, postanowiłam zaserwować je dziś rodzince. Niestety sos mało przypominał pieczarkowy, choć pieczarki były w nim obecne. Złe jakieś proporcje chyba -.-))
**Paweł miał już wersję poprawioną: czyli dosoloną...

Poza tym stworzyłam też dzisiaj pomidorową, która była inne niż pozostałe pomidorowe, które w życiu stworzyłam i makabrycznie rozgotowałam ryż.

To chyba ten 13 i piątek w dodatku. W takie piątki powinna obowiązywać dyspensa dla takich, jak ja. Kotlety robię bezbłędnie!!!

11 lutego 2009

:(

Z Teofilem coś nie tak. Całą wczorajszą noc miał dość regularne, mniejsze lub większe drgawki. Podnosił to jedną, to drugą łapkę, potem jedno i drugie skrzydło. Jakaś niechciana siła poruszała jego malutkim ciałkiem. Szmer i łopot słychać było całą noc.
Okazało się, że miał wstrząs móżdżku.
Wczoraj dostał zastrzyk przeciw-obrzękowy, co dzień dostaje antybiotyk. I wierzymy, że pomogą. Wszystko rozwiążą najbliższe dni...
Pochylamy się nad naszą maleńką zieloną Iskierką, choć innym wydaje się to dziwne i niewarte zachodu. A co tam, przecież śmierć ptaka, to jest taka "mała śmierć", prawda...?
A ja rozumiem to, czego inni nie rozumieją. Przecież... "jesteśmy odpowiedzialni za to, co oswoimy"...

6 lutego 2009

^^

Natknęłam się ostatnio na bloga, który stał się miejscem mych stałych odwiedzin. No bo cóż może być ciekawszego dla zakochanej w ptactwie, jak nie skrzecząca rzeczywistość... :)
Gorąco polecam:)



http://hebi.blog.onet.pl/