15 października 2014

15 października

Z dzisiejszej wizyty u lekarza: dwa kilo sześćdziesiąt, trzydziesty czwarty tydzień, dzieciątko ułożone idealnie, rozmiar miednicy taki, że wspaniałe warunki do rodzenia, dwudziesty czwarty listopada. Wszystko jest dobrze. "Teraz wszystko się Pani uda". 

Tak, jestem szczęśliwa. Szczęśliwa i pełna wątpliwości jednocześnie - czy sobie poradzę, jaki czeka mnie poród, czy będę mogła karmić... Idziemy razem z M. w tą wielką niewiadomą z wielką radością. 

Wiem, minęło tyle czasu, a ja bałam się pisać o tej radości. Bo wciąż tak mocno pamiętam zeszłoroczne święta. Wciąż pamiętam tę wielką pustkę w sobie i niemożliwość wykrzyczenia jej do końca. Nigdy też nie zapomnę tamtego szczęśliwego obrazu w mojej głowie, tamtego Innego Świata zbudowanego w jednej sekundzie w najdrobniejszych szczegółach i odebranego mi równie nagle.

Wracam z bardzo daleka. Przez jakiś czas byłam kimś zupełnie innym. W każdym razie kimś, kto nie potrafił pisać. Od teraz mam zamiar bywać tu częściej. Mam Nadzieję.