30 września 2012

Jak wiele mi ostatnio umyka. 
Jak szybko przyzwyczajam się do rzeczy niezwykłych. Z jak błahych powodów odpuszczam. Jak szybko powszednieją mi sprawy, które kiedyś zapalały serce. Jak łatwo się poddaję.

Dosyć.

15 września 2012

a tak się pożalę ...

"Jest cierpienie nieuniknione, na które trzeba umieć wyrazić mądrą zgodę..." - z dzisiejszego kazania ks. Leszka. Marek wyciągnął mnie dziś na mszę o 20:00. Marudziłam, że niee, a tu proszę - ksiądz Leszek zaczynający kazanie od wiersza Lechonia: 

"Pytasz, co w moim życiu z wszystkich rzeczą główną,
Powiem ci: śmierć i miłość - obydwie zarówno.
Jednej oczu się czarnych, drugiej - modrych boję.
Te dwie są me miłości i dwie śmierci moje."

Ksiądz Leszek wrócił - a mnie wraca wiara w sens kościoła. Z drugiej strony - nie lubię kazań księdza Leszka - bo na mszy nie mogę ich zapisać. A chciałabym pamiętać KAŻDE zdanie. Są tak niesamowite. Z trzeciej strony dziś, gdy zobaczyłam księdza Leszka, chciałam schować się za filarem. Bo trzy miesiące temu obiecałam mu, że zredaguję nasze dyskusje na Dyskusyjnym Klubie Katolickim w naszej wiosce. A nie zredagowałam. Ani jednej. 

Przeżywam kryzys twórczy. Nie umiem się pozbierać. Brakuje mi czasu. Przytłaczają obowiązki. Dopada lenistwo. Wiecznie brakuje snu. Rosną zaległości.

Nie odnalazłam się jeszcze do końca w nowej pracy. Nie czuję jej. Proste czynności zajmują mi kupę czasu. Przynoszę robotę z pracy do domu, z domu do pracy. Tęsknię za sekretariatem, na szczęście czasem wpadam tam na zastępstwa. 

Nie mam pomysłów na recenzje. Mój blog recenzyjny znalazł się w finałowej dziesiątce eBuki, a moje natchnienie i zapał - jak na złość - postanowiły mnie opuścić.  

I poranki - takie chłodne.