9 maja 2012

pora rozkwitnąć

Tak długo odpoczywałam w cieniu. Tak długo bałam się powiedzieć - jestem gotowa. Tak długo przekreślałam siebie samą. Tak daleko uciekałam.

Nie mogę wyjść z zachwytu dla świata, który ma tyle barw. Nie mogę wyrosnąć z naiwnych moich wzruszeń nad kolejną wiosną życia. Nie mogę wyzbyć się nadmiaru tej wzniosłej radości pomieszanej z wdzięcznością. Nie umiem wyciszyć w sobie tej nieustającej pieśni dziękczynnej za....

...za to, że nasz dom pokrył się czerwoną dachówką o odcieniu z moich snów. Za to, że na swej drodze spotykam niesamowitych ludzi, którzy znajdują odrobinę czasu, by się zatrzymać i przysiąść ze mną na skraju tej drogi. Za posiadanie kilku zegarów, w których czas się zatrzymał - i ocalił przed chaosem zmienności i zapomnienia dawne znajomości. Za poczucie sensu tego, co robię. Za życzliwość i dobro, którą dostaję od innych. Za to, że mogę wychodzić z domu zieloną ścieżką wczesnym rankiem i wracać nią późnym popołudniem. Za zmęczenie, brak czasu, stres, nadmierną senność, troski, wysiłek, potknięcia i błędy. Za muzykę i biblioteki. Za Małe Kino i księdza Leszka. Za literaturę i filozofię. Za kwitnące jabłonie i rzeżuchę łąkową. Za miłość.

Pierwszy raz od niepamiętnych czasów czuję, że cokolwiek ode mnie zależy. Może w obiektywnej skali to zupełnie nic, ale dla mojej duszy - to wiele.

Wiele spraw muszę jeszcze poukładać, wiele muszę się nauczyć, by nadać życiu zupełnie nowy rytm. Jestem dobrej myśli. Dam sobie radę. 

Jest maj. Pora rozkwitnąć.