23 listopada 2011

z myśli przechwyconych

„Gdy przewracam kartki wstecz i odczytuję te swoje zapiski, to jakbym zapalała zapałki w ciemności. Obrazki, scenki z życia wyłaniają się z mroku na chwilę i gasną razem z wątłym płomykiem. Ale przecież są zatrzymane i znów mogę rozpalić od nich swoją pamięć.
Nie tak wiele zostaje na zawsze, a jednak wydaje mi się, że to, co zapisane, zostaje uratowane i jest potem jak odnaleziony skarb, cenne znalezisko, wiecznotrwała chwila.
Ludzie, którzy nie zapisują swego życia, wydają mi się szaleńcami, lekkoduchami, umierają cali każdego dnia, nawet o tym nie wiedząc."

[*Anna Janko, Dziewczyna z zapałkami, s. 78-79.*]

17 listopada 2011

notka, której wolałabym, żeby nie było

...taka, którą się pisze przez łzy...
*
Klarysa choruje.
Najpierw było niewinne świszczenie przy oddychaniu. Z początku tylko wieczorem. Potem także przy lataniu. Potem całe noce - świst, świst, świst, pisk, pisk, pisk... Potem świst, świst, świst, pisk, pisk, pisk i ataki głośnego łapania powietrza. Jakby się dusiła - wieczorem. Jeszcze niedrożny nosek i dziobek otwarty przez cały czas...
A jeszcze bardziej potem było świst, świst, świst, pisk, pisk, pisk i coraz częstsze ataki głośnego krztuszenio-duszenia - po kilka razy w nocy i w dzień (wstaję do niej po te kilka razy w nocy i nie mogę jej w żaden sposób pomóc...). Potem był antybiotyk. A teraz jest chrrrżp, hrrrpiż tyk, tyk, chrrr, rzężrrrp, tyk gryy - takie mokre (tamto było "suche".) I osłabienie, brak apetytu, osowiałość, brak równowagi, senność, napuszenie. 
Trudno jest leczyć papużkę. Zwłaszcza, kiedy chodzi o układ oddechowy. I w zasadzie od kilku tygodni usiłujemy oswoić się z myślą, że Klarusia nas opuści. Taki puszysty słoneczny kłębuszek, który był z nami prawie cztery lata. Nie znaczy to, że przestaliśmy o nią walczyć. Ale, gdy na nią patrzę, to myślę, że włóczenie ją po weterynarzach w tym stanie jest okrutne. Bo wiem, że ona też się męczy. I może trzeba pozwolić jej odejść...