24 grudnia 2008

...rodzinnych świąt...

Od lat ten sam obrazek. Te same czynności, te same potrawy, smaki, zapachy, ta sama krzątanina kuchenno-porządkowa. Ubieranie choinki, zawiązywanie cukierków, pakowanie prezentów, dekoracja pierników lukrem i polewą czekoladową, bieganie z odkurzaczem. Siekanie bakalii do maku i sera, ubijanie pian, przekładanie ciast, krojenie warzyw na sałatkę... 
Obraz malowany barwami, zapachami, słowami, dźwiękami, gestami, czynnościami. Błogosławioną powtarzalnością.Wiem, że kiedyś będzie mi brakowało tego ciepła. Że to kiedyś bezpowrotnie odejdzie. I doceniam każdą banalną czynność, każdą ulotną nutę, jaka składa się na tę niesamowitą, ciepłą harmonię.

Życzę Wam, drodzy Czytelnicy, radosnych Świąt wśród tych, których najbardziej kochacie. Zatrzymajcie się wśród tych chwil. Zapamiętajcie je i zachowajcie w sercach. Chrońcie te wspomnienia. Doceniajcie Wasze szczęście.

15 grudnia 2008

ot tak - bo dawno mnie tu nie było

Tegoroczna zima na razie łagodna. I dobrze. Niech tak będzie jak najdłużej. Bez opadów, odwilży i mrozów. Przygnębiają mnie jedynie szarość i mrok: późnym rankiem, wczesnym popołudniem. Ważne, by dni poukładać czas, w miarę aktywnie wypełnić godziny. "Zawalić się" wszystkim, wziąć na siebie wiele obowiązków, aby nie było czasu  dla demonów:  stagnacji, senności, smutku, beznadziei. Nie ustawać w porządkowaniu przestrzeni, w uporczywym odkładaniu każdej rzeczy na swoje miejsce. To, co otacza człowieka, pomaga mu utrzymać pionową postawę, nie pozwala na wewnętrzne rozchwianie. Bo każda rzecz ma swoją przestrzeń, którą wypełnia z dokładnością do centymetra.
(Tak, ten typ tak ma... Podobno takie typy mają słabą psychikę...
)

Ostatni tydzień w ZSME. Szkoda. Polubiłam to miejsce i ludzi, z którymi pracowałam. Fajnie być panią bibliotekarką. Zajęcie zupełnie bezstresowe jak na branżę edukacyjną. No - chyba że idzie się na zastępstwo do klasy zawodowej. Wtedy wszystkie ideały pryskają. Jednak patrząc na wszystkie moje lekcje - choć nieliczne i niektóre bez jakiegokolwiek planu działania - dowiedziałam się o sobie nowych rzeczy. Wciąż popełniam stare błędy metodyczne. Rozmawiam sama ze sobą - wiem jednak skąd to się bierze: chciałabym "moim" uczniom powiedzieć dużo więcej, niż pozwalają mi na to tzw. cele operacyjne. I tak mi się wymykają wątki, dygresje, konteksty... i ciągną się w bardzo różne strony. Wciąż zadaję uczniom za dużo pytań, zbyt wiele od nich wymagam.
Mimo błędów i porażek utwierdzam się w chęci bycia nauczycielem. A studia filozoficzne - choć podyplomowe, bardzo skrótowe - wiele mi dają, otwierają nowe ścieżki. Szkoda, że nie mam czasu nimi wędrować tak wnikliwie, jak na studiach dziennych. Mam nadzieję, że przez święta trochę nadrobię zaległości... Tak. To będą iście filozoficzne święta...