25 września 2007

Kaganiec oświaty ... :P

Zakończyłam praktyki w Koperniku, w swoim LO!! ^_^ 

Hmm... Chyba mi się podobało,  choć czasem miałam dosyć i okropnie się nudziłam. Niektórych lekcji po prostu nie da się przeprowadzić ciekawie, a tematy z cyklu Przygotowanie do rozwiązywanie testu sprawdzającego rozumienie czytanego tekstu mówią same za siebie... 

Mimo wszystko praktyki będę wspominać mile (dziś miałam ostatnie zajęcia), uczniowie również miło będą wspominać mnie. Myślę, że przełamałam w końcu jakąś straszną barierę lęku,  potrafię ukierunkowywać myślenie uczniów, dochodzić do zamierzonych celów, współpracować, kierować tymi wszystkimi głosami, naprowadzać, MÓWIĆ, po prostu MÓWIĆ - nie macie pojęcia, jak trudno jest czasem mówić. Często improwizowałam, bez żadnych kartek, punktów i podpunktów - szlam za tekstem - i dochodziłam:) Szaleństwo!:) To mnie cieszy chyba najbardziej, bo radziłam sobie dobrze, choć sytuacje często nie były łatwe. Zapanowałam nad klasą:))  

Dosyć chwalenia się, czas się teraz zabrać za uzupełnianie Dzienniczka praktyk, który to oczywiście każdy wypełnia na bieżąco, systematycznie i wyczerpująco...:)) 

Więc teraz kilka dni wytchnienia i  znowu: Kraków,  SUM-aki, Sumaki moje kochane i złoty październik i masa roboty i masa kaw do wypicia, rozmów do przerozmawiania, czasu do nadrobienia. 
Nasze miejsca. 

 My...:)

18 września 2007

SUM-ak :)

Znów jestem SUM-akiem: Wiedza o kulturze, rok I.  - dostałam się!!:) Nie wiem, co to będzie, pewnie będę narzekać, płakać i przeklinać - póki co cieszę się, bo bardzo chciałam studiować ten kierunek:) Nie będzie łatwo, ale cóż - na razie jestem dobrej myśli^_^.


16 września 2007

co u Oleńki

Wreszcie, po dwóch tygodniach szarości, chłodu i deszczowego przygnębienia, moje niebo rozjaśniło się i rozbłękitniło. 

Zdałam koszmarny egzamin z teorii literatury, który przeniosłam ze strachu na wrzesień. Strach towarzyszył mi całe wakacje, a najwięcej przed wejściem do sali, kiedy to w głowie miałam zupełną pustkę i modliłam się, żeby dostać pytanie z pierwszej połowy podręcznika (bo drugiej moja psychika nie wytrzymała, a lenistwo i ociąganie się nie dotarło do niej). Na szczęście fenomenologia uratowała mi żywot (bo pani L-ska nie była taka łaskawa i oblewała także teraz...), a drugi dowolny tekst z badań kulturowych, którego nie widziałam na oczy, a o którym miałam mówić, Pani L-ska postanowiła zamienić na inny i nie wiem czemu :)), ale fajnie, ze miała takie widzimisie xD. Zresztą po moim wodolejstwie fenomenologicznym i innego rodzaju wykrętach i zmianach tematu ("Ta nowa matura to jest strukturalizm, to jest uściślanie tekstu, szufladkowanie, schemat, to jest zabijanie tekstu!"), byłam gotowa opowiadać o nieznanym mi tekście a ze znajomością jego tytułu jedynie:) Tak więc egzamin był naprawdę miły, a pani L. nie taka straszna... Pozdrawiam moje towarzyszki (nie)doli Gosię H. i Beatę Ś. :) Kamień z serca ten egzamin...:) Tyle chwalenia się.

Za sobą mam też pierwsze lekcje w liceum - od września jestem praktykantką pod okiem mojej ukochanej pani polonistki;). Moim marzeniem było tam powrócić w takim charakterze, no bo to dzięki tym lekcjom z Panią S. wybrałam właśnie polonistykę i polubiłam literaturę i w ogóle pięknie się to ułożyło i realizuję swoje marzenia itd. Tyle wzniosłości, dzisiaj prawda jest taka, że gdybym teraz była uczennicą w tych samych okolicznościach, to za nic w świecie nie wybrałabym tego kierunku, a literaturę omijałabym z daleka. W zasadzie szkoła zreformowana nie ma czasu na naukę literatury, a na języku polskim głównym bohaterem jest test maturalny. Testy, testy, testy, zaledwie po dwóch tygodniach praktyk rzygam testami maturalnymi i imbecylskimi zasadami ich rozwiązywania. Smutne.

Teraz czekają mnie jeszcze dwa tygodnie intensywnej i stresującej pracy w szkole.
Więc zmykam się przygotować.