17 kwietnia 2007

^^

...nauka latania :)

12 kwietnia 2007

wypisy z miłości

Zawirowałeś mi, świecie. Słonecznie, zielono, lirycznie. Rozśpiewane drzewa, rozkwitające pąki, niezwykłe wieczory o zapachu wiosny, gwiazdozbiory rozsypane po niebie. I Twoja twarz, Twoje usta, dłonie, włosy, policzki, oczy, serce... Zdarzył mi się cud. Zdarzyła mi się miłość.
Do niedawna nie mogłam w to uwierzyć. Nieśmiało odrywałam się od ziemi, by wskoczyć Ci w ramiona, nie chciałam tak na dobre, nie dowierzałam sobie. Trudno mi było. Bałam się. Nie Ciebie. Tobie ufam. Siebie. Potwornie bałam się siebie.
To nie jest takie łatwe - pokochać. Pokochać trzeba było najpierw siebie, zaakceptować siebie. W
Nawracaniu stracha na wróble Leszek Moczulski pisze:


Ale, niestety, w każdym przypadku należy zacząć
od tego najtrudniejszego.
Od wiary w siebie.
 
To najtrudniejsze. A potem jak już się siebie kocha i wierzy i szanuje, to jest nam w swym hermetycznym światku tak błogo i wygodnie, że nie chce się go opuszczać. Prosperuje tak dobrze, jak szwajcarski zegarek, mamy czas na wszystko i dla wszystkich (czyli dla nikogo) i przede wszystkim dla siebie, dla siebie, dla siebie. I tak się zamknęłam. Książki, muzyka, blog, poezja i nic. Pusto tam, wygodnie i ciepło, ale ten brak i brak... Zamykałam siebie.
A teraz zamykam oczy i chwytam Twoją ciepłą dłoń - i idę, idę pewnie. Otwieram się dla Ciebie, dzielę z Tobą czas, ten mój czas cenny - to nasz czas. I te wszelkie moje mojości, chcę Ci je pokazać, opowiedzieć, pokazać każdą gwiazdkę, źdźbło trawy, kwiat, kształt liścia, motylki, ptaszki i takie tam bzdurki...:))

Chcę Cię wprowadzić do mojego ogrodu, Kochany. Jeśli tylko chcesz.
...w jego cieniu wątłe źdźbło trawy
w kwietniową jabłoń rozkwita...
[Poświatowska]